Od lewej: Adam Chmielecki, Robert Kwiatek, Piotr Semka, Arkadiusz Kazański, Jacek Kurski, ks. Jarosław Wąsowicz, Dariusz Krawczyk, Mariusz Roman, Mariusz Popielarz (fot. muzeum1939.pl/Mikołaj Bujak)
GDAŃSK. 13 grudnia, w rocznicę wprowadzenia przez reżim komunistyczny pod wodzą gen. Jaruzelskiego, i w 35-lecie powstania Federacji Młodzieży Walczącej w Muzeum II Wojny Światowej odbyła się debata „Działalność opozycyjna młodzieży od stanu wojennego do końca lat osiemdziesiątych”. Debatę moderowali: Robert Kwiatek – działacz, współtwórca FMW na Pomorzu (wybitny fotoreporter Wybrzeża, obecnie – komentator Radia Gdańsk, szef Wydziału Marki Grupy Energa) oraz redaktor naczelny Radia Gdańsk, Adam Chmielecki.
– Co jakiś czas trup się ścielił. Albo było kalectwo lub ciężkie pobicie. Rzeczywiście można było się spotkać z Panem Bogiem. Ale to nas nie paraliżowało – powiedział Jacek Kurski, wówczas uczeń III Liceum Ogólnokształcącego w Gdańsku, który m.in. z Piotrem Semką wydawał nielegalne pismo „Biuletyn Informacyjny Topolówki”.
– Potencjalnie młody człowiek ma najwięcej do stracenia, bo całe swoje przyszłe życie – powiedział Dariusz Krawczyk, działacz FMW. – Myślę, że te różowe okulary to był przywilej młodości.
– I braku wyobraźni – wtrącił Piotr Semka.
Mariusz Roman z FMW powiedział, że organizacja działała w konspiracji. Wzór zaczerpnięto m.in. z „Kamieni na szaniec” Aleksandra Kamińskiego.
– Struktury w 100 procentach konspiracyjne. Ideał był taki, że powinno się znać 4 lub 5 osób, czyli system jaki miała wcześniej Armia Krajowa. Nikt z nas nie miał wtedy przeświadczenia, że komuna tak szybko się skończy. Myśmy zakładali, że ta walka potrwa dłużej, niekoniecznie tylko w liceum – mówił Mariusz Roman.
– Napędzała nas przyjaźń i wiara w to, co robimy – podkreślił Jacek Kurski.
Natomiast ks. dr Jarosław Wąsowicz, działacz FMW w Gdańsku, podkreślił, że ceni sobie niezwykle przyjaźnie, które się wtedy zawiązały. – Trwają po dziś dzień, mimo że niektórzy są kibicami Arki – dodał z uśmiechem.
– Moim zdaniem, „świętą wojnę” pomiędzy Arką a Lechią wykreowała w pewien sposób komuna – dodał Mariusz Roman, który działał na terenie Gdyni. Uważa, że nastroje podsycano, wypisując obraźliwe hasła dotyczące fanów przeciwnej drużyny. Przypominał, że kibice Arki brali udział w manifestacjach przy kościele św. Brygidy w Gdańsku. (źródło: Relacja Marzeny Bakowskiej, Radio Gdańsk)